Masła do ciała The Body Shop

Cześć wszystkim!

Znowu przychodzę do Was z kosmetyczną recenzją. W sumie to chciałabym żeby pojawiało się parę takich notek w miesiącu. Zdjęcia robiłam jeszcze na wakacjach, co z resztą widać po pięknym słoneczku, w przeciwieństwie do pogody teraz. Doczekałam się czwartku, więc jeszcze jutro i chwilka wolnego. Dobija mnie to, że rano wychodzę do szkoły to jest jeszcze ciemno, wracam i też jest ciemno, powoli się przyzwyczajam, jednak to trochę potrwa.

Jak widzicie po tytule w tym poście napiszę troszkę na temat dwóch maseł z The Body Shop, zapraszam do czytania!

Recenzję takich produktów muszę chyba zacząć od ich zapachu. Jak widzicie ja mam o zapachu kokosa i czekolady. Oba totalnie obłędne, ja jak na razie używałam tylko masła kokosowego, zawsze po kąpieli i jego zapach dosłownie utrzymywał się jeszcze przez drugi dzień. Nie możliwe? A jednak. Czekoladowe masło użyłam kilka razy na dłonie, ale też mogę potwierdzić to samo, co w przypadku pierwszego. Po jego nałożeniu czuję się jakbym miała na rękach nutellę, niebo...

Co do pielęgnowania, bo to chyba najważniejsze, to powiem tyle, nigdy jeszcze nie miałam tak intensywnie nawilżających produktów. Jak wspominałam, nakładam po kąpieli wieczorem, a gdy się budzę skóra jest gładziutka, totalnie zregenerowana. Konsystencja jest dość ciężka i w sumie ma to trochę formę takiego prawdziwego masła, więc najlepiej używać go na noc. Jeden malutki minus, że właśnie przez tak gęstą konsystencję jest słabo wydajny, albo po prostu mi się tak wydaję, bo ja mam te małe wersje 50 ml. 

Myślę, że masła z The Body Shop są idealnym sposobem na przesuszoną i popękaną skórę właśnie w tym okresie jesienno- zimowym. Są trochę mało dostępne, bo stacjonarnie tylko w sklepie Bath, ale ja swoje mam z drogerii Cocolita, tam niestety tylko są małe wersje, ale zawsze coś niż nic. Pełne wersje możecie znaleźć spokojnie na Allegro. Gorąco polecam!

A Wy używałyście maseł z The Body Shop?

Buziaki, do następnego !