Makeup Revolution: Pink Fizz

Cześć kochani! 

Witam Was w sobotę. Co tam u Was słychać?

U mnie na szczęście się polepszyło. W czwartek pisałam o tym, że dopadła mnie niemoc, jednak staram się z nią pożegnać. Przypomniałam sobie o tym, że mam kalendarz i jak bardzo motywuje mnie on do działania, poprzez zapisywanie rzeczy do zrobienia. Swoją drogą myślałam, aby zrobić tu notkę o mojej organizacji. Co prawda, mistrzem nie jestem, jednak już wypracowałam pewne metody. Jeśli jesteście chętni takiego wpisu, to napiszcie w komentarzach.

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją paletki Pink Fizz od Makeup Revolution. Mam ją około miesiąca i jestem w niej tak zakochana, jak chyba w żadnej innej. Ma przecudowne opakowanie, które jest porządnie wykonane, w kształcie różowej czekoladki. Posiada ogromne lusterko, w którym uwielbiam się malować. Paletka delikatnie pachnie truskawkami, jednak jest to trochę sztuczny zapach.

Posiada 16 cieni, przeważają w niej błyszczące kolory, bo matów mamy tylko trzy. Są mocno napigmentowane, zarówno matowe jak i perłowe. Nawet te najjaśniejsze są widoczne na skórze. Przeważają tu odcienie perłowe, rudości, różu, rose gold i błękitu. Nigdy nie sądziłam, że spodobają mi się takie kolory cieni do powiek. Zawsze pozostawałam wierna brązom, zwłaszcza matowym. Teraz w zupełności oddałam moje serce kolorom rozświetlającym, brokatowym i dość kolorowym.

Cienie są bardzo kremowe i świetnie się rozprowadzają, jak i blendują. Są bardzo trwałe, wytrzymują przez cały dzień, przy tym nie osypując się. Paletka jest bardzo uniwersalna. Mimo, że posiada same błyszczące kolory, można nią wykonać delikatny, jak i mocniejszy makijaż. Po prostu cudo!

Teraz zastanawiam się nad kupnem innych kolorów czekoladek, bo jak będą równie cudowne jak ta, to będę mieć całą kolekcję.

Macie może tę paletkę? Co sądzicie?

Buziaki, do następnego!