FAJNE RZECZY | MARZEC '18

 Cześć kochani!

Jak na ostatni dzień marca przystało, przychodzę do Was z fajnymi rzeczami miesiąca. Jak dla mnie, marzec był najintensywniejszym jak dotąd miesiącem w tym roku. Obstawiam, że jest to spowodowane moim prawem jazdy, siłownią, na którą chodzę od początku miesiąca, no i wiadomo szkołą. W kwietniu będę starać się jakoś to sobie rozplanować lepiej, ale nie mówię, bo w marcu podołałam ze wszystkim. W kwietniu postanawiam, że zacznę znowu planować wszystko w kalendarzu, bo nie powiem, poszedł trochę w zapomnienie. Rozpisywać się nie będę, tylko przechodzę do moich perełek, których wcale nie ma za wiele.

Standardowo kosmetyki. W marcu w moje ręce trafił w sumie dość przypadkowo super podkład Fit me! od Maybelline. Odcień i kolor są jak dla mnie idealne. Żółciutkie tony i jasniutki kolor, czy może być lepiej. Ma fajne krycie, nie jest mocno kryjący, jednak super to krycie się buduje. U mnie idealnie łączy się z Revlon Colour Stay, który jest ciężki, a z fit me tworzy dobre combo. Nie jest drogi, łatwo dostępny, więc polecam serdecznie go wypróbować, tym bardziej, że od 9 kwietnia rozpoczynają się słynne promki w Rossmannie.

 Druga i ostatnia rzecz z kolorówki jest to błyszczyk od Ingrid. Nigdy nie pomyślałabym, że aż tak spodoba mi się świecący błyszczyk, ale w sumie nie jest to taki typowy produkt. Nie dość, że ma bardzo ładny połysk, to i delikatny kolor. U mnie idealnie łączy się z nude konturówką, bo nakładam go na wierzch i usta wyglądają przepięknie. Jest to kolorek 002.

 Moją pielęgnacją twarzy w tym miesiącu rządzi kem brzozowy Sylveco. Jest to pierwszy krem, którego używam regularnie rano i wieczorem. Jest leciutki, ale bardzo dobrze nawilża. Dla mnie ideał! Super sprawdza mi się pod makijaż, a opakowanie z pompką jest najlepsze. Już myślałam, że jak go skończę, do tego opakowania przełożę inny krem, żeby równie dobrze mi się go aplikowało.

 Osoby, które obserwują mnie na Instagramie czy Snapchacie pewnie już zauważyli, że w marcu pofarbowałam znowu włosy, no i nie powiem, bo teraz potrzebują podwójnej uwagi. A w tym pomaga mi odzywka z GlissKur Supreme Lenght. Zawiera kreatynowe serum, które super nawilża i wygładza włosy. Jest to chyba jeden z niewielu produktów, który tak polubiły moje włosy. Są mięciutkie, łatwo się rozczesują, no i zniszczenia na ich długości nie są widoczne. Polecam z całego serca!

 Ulubieńcem w tym miesiącu była też ta przepiękna fotoksiążka od Printu. Pokazałam Wam ją ostatnio w osobnym poście i tam dużo rozpisałam się na jej temat. Jest to naprawdę fantastyczna sprawa, a jeśli chcecie poczytać o niej więcej to zapraszam tutaj. Polecam ją serdecznie!

 A z dodatków pokochałam te o to kolczyki. Kupiłam je w Housie za jakieś grosze, a wyglądają jakby były o wiele wiele droższe. Nie sądziłam, że znowu przekonam się do kolczyków i to długich kolczyków, ale te wygrywają wszystko. Urozmaicają każdą stylówkę i z pewnością zaopatrzę się w więcej!

 Pochwalcie się swoimi perełkami z tego miesiąca!

Buziaki, do następnego!