Denko #8

Cześć kochani! 
Zawsze, gdy obiecuję sobie i Wam, że post z serii denko będzie pojawiać się regularnie, pojawia się raz na pół roku, albo wcale. Jednak ostatnio zauważyłam, że kosmetyków już trochę się uzbierało, a więc pora najwyższa zebrać to w całość. Ostatnim czasem dobrze idzie mi wykańczanie wszystkich zaczętych produktów, a więc może uda się, żeby posty pojawiały się szybciej. Teraz moja pielęgnacja i nie tylko, działa na zasadzie skończę wszystko z danej kategorii i dopiero wtedy kupuję nowe. Polecam taką metodę, bo dzięki temu minimalizuje swoje zapasy, które mam w zwyczaju robić od kilku lat. Akurat w tym poście znajdziecie jedynie wykończoną pielęgnację, ale myślę, że w następnym będzie mnóstwo kolorówki, bo dużo kosmetyków jest aktualnie "na wykończeniu". 
Maska drożdżowa z Bania Agafia to wspaniały produkt do wymagających włosów. Jest to maska pobudzająca wzrost włosów, jednak ja nie testowałam jej pod tym kątem, bo nakładałam ją tylko na długości włosa. Pachnie trochę drożdżami, trochę piwem. Nie wszystkim może się ten zapach spodobać. Po jej użyciu włosy ładnie się rozczesują, są miękkie i praktycznie się nie puszą, a z tym mam dość spore problemy. Jak za tak niską cenę, jest naprawdę godna uwagi.
Firma Anwen zachwyciła mnie pod względem swoich odżywek i idąc za ciosem, do przetestowania kupiłam również olej do włosów średnioporowatych mango. Niestety tutaj szału nie było. Do olejowania nakładany sam nie dawał żadnych efektów, polepszało się jak robiłam z nim mieszanki. Jak na cenę ponad 20 zł za tak mała buteleczkę, jest to biznes w ogóle nieopłacalny. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się u mnie tanie oleje naturalne. Jedynym plusem jest piękny zapach!
Na odżywki od You Niverse natrafiłam dość przypadkowo, bo dorzuciłam je do zamówienia w Kontigo, gdy kosztowały jakoś 3 zł (!). Używałam jeszcze innej wersji i równie byłam zadowolona. Ta- mango i orchidea jest mega treściwa i konsystencją przypomina wręcz maskę. Nie nakładałam jej nigdy na długo, wręcz na kilka minut i po tak krótkim czasie dawała świetne efekty. Włosy były dobrze dociążone, nawilżone i pełne blasku. Aktualnie używam mnóstwo odżywek, ale jeżeli część z nich wykończę, koniecznie muszę zaopatrzyć się w te!
Kokosowy żel pod prysznic od The Body Shop to ten ukochany! Używałam kilku innych zapachów, ale nie wpasowały się w moje gusta aż tak, jak ten. Fajna, mleczna konsystencja, przecudowny kokosowy zapach utrzymujący się długo po myciu. Uwielbiam też te produkty za to, że są mega wydajne, więc jak najbardziej wyższa cena idzie z genialną jakością.
No i produkt, który był totalnym uzależnieniem. Oczywiście mowa tutaj o maśle do ciała z The Body Shop o przecudownym kokosowym zapachu. Zdecydowanie jest to mój faworyt wśród wszystkich zapachów. Jest bardzo treściwy, lecz jak na taką konsystencję wchłania się szybciutko. Dodatkowo zawiera olej kokosowy, który jeszcze skuteczniej nawilża skórę. Jest to moje kolejne opakowanie tego masła i nadal pozostaję im wierna! Według mnie najlepiej czaić się na ich promocję, bo można dorwać je wtedy w fajnych cenach, ponieważ regularna cena może nieco wystraszyć. Jednak i tak myślę, że warto.
 Hydrolat aloesowy firmy Beaute Marrakech jest moim totalnym ulubieńcem i używam go oczywiście do tonizowania cery. Jest to moja druga butelka i z pewnością nie ostatnia. Fajnie tonizuje cerę, bo czuje, że jest ona odświeżona i pełna blasku. Aloes fajnie działa na moją twarz, więc każdy produkt, który ma go w składzie działa u mnie niesamowicie. Hydrolat kosztuje kilka złotych, więc to naprawdę super cena, a że jest wielofunkcyjny, więc każdy powinien się w niego zaopatrzyć. Wspomnę tylko, że hydrolaty są świetne do glinek!
Maski kremowe Miya to również jeden z hitowych produktów w mojej pielęgnacji. Jakiś czas temu skończyłam 5-minutową  oczyszczającą z kwasem azaleinowym i glicyną. Uwielbiam tą maskę za jej szybkie działanie i efekt jaki daje na mojej skórze. Zawsze zostawiam ją na trochę dłużej, około 10 minut i efekt jaki daje po zmyciu to chyba marzenie każdej kobiety, która zmaga się z rozszerzonymi porami. Cera wygląda jak marzenie, jakby miała idealny koloryt, była rozjaśniona, delikatnie napięta- jak idealna cera z reklamy. Mega polecanko! Ja oczywiście kupuję kolejne opakowanie.
Po niecałym roku stosowanie moje ukochane serum z prebiotykami od Miya dobiegło końca. Jednak na pewno nie skończy się na jednym opakowaniu! Koniecznie muszę zaopatrzyć się w kolejne, bo bez niego moja pielęgnacja leży. Jest to super sprawa do cer trądzikowych, wiecznie zapchanych porów i przebarwień. Podczas jego stosowania zauważyłam ogromną poprawę w wyglądzie mojego czoła i nosa. Pory też są o wiele bardziej zmniejszone, a nawet dzięki pomocy tego serum wągry na nosie również znikają. Najważniejszymi składnikami są tu oczywiście kwasy i niacynamid, które działają na moją cerę jak lekarstwo. Ten produkt jest dla mnie zupełnym sztosem, tym bardziej, że jest polskiej firmy, a warto takowe wspierać.
Lynia to również polska firma, na którą też warto zwrócić uwagę. W tym miesiącu akurat udało mi się skończyć tonik żelowy z serii nawilżającej. w swoim składzie zawiera: mocznik (odpowiedzialny za odpowiednie nawilżenie i pH skóry), kwas hialuronowy (utrzymuje odpowiedni poziom wody  i zapobiega przed jej utratą), niacynamid (rozjaśnia przebarwienia i zapobiega powstawaniu nowych) i D-pantenol (poprawia nawilżenie, ujędrnia i uelastycznia cerę). Jak widzicie jest to skład idealny jeśli chodzi o produkt do twarzy, a tym bardziej tonik, który już aż tak pielęgnuje. Nakładam go po prostu dłońmi, a dzięki pompce było to jeszcze bardziej ułatwione. Jego cena również jest jak najbardziej w porządku. Myślę, że jeszcze do niego wrócę, ale to bardziej w okolicy jesieni, bo przez swoją lepką warstwę średnio nadaję się na lato, kiedy nie chcemy mieć "dużo" na buzi.
Jeżeli szukacie fajnych masek w płachcie, które dostaniecie w Biedronce, to z czystym sumieniem mogę polecić tę. Jest to firma Avif, z którą nigdy wcześniej się nie spotkałam i jest to maska przeciwzmarszczkowa. Tym akurat bym się nie kierowała, ale fajnie ujędrnia skórę, odświeża i nawilża. Daje fajne uczucie chłodu, więc myślę, że sprawdzi się super na poranną opuchliznę twarzy przed makijażem. Jak na cenę około 7-8 zł to produkt godny uwagi!
Markę Mediheal znam już od jakiegoś czasu i nigdy nie zawiodła mnie swoimi produktami. Tutaj akurat mam do pokazania maskę do rąk w postaci nasączonych rękawiczek. Przecudownie odżywia suche dłonie, pozostawia je naprawdę miękkie. U mnie często jest problem z suchymi skórkami przy paznokciach i one przy jej użyciu również były cudownie nawilżone. Myślę, że jeśli borykacie się z suchymi dłońmi to taki dodatkowy zabieg od czasu do czasu będzie zbawieniem. Jak najbardziej polecam!
Chyba nawet po tym poście widać jak kocham maski w płachcie. Z firmą Missha i ich maskami miałam już do czynienia, jednak nie wywołały u mnie one wielkiego wow. Tym razem zdecydowałam się na wersję z aloesem i naprawdę jestem zachwycona! Maski same w sobie są super cienkie, a więc świetnie trzymają się na twarzy i wręcz ich nie czuć. Jednak najważniejsze jest tutaj to, jak cudownie nawilżają i odświeżają skórę. W mojej pielęgnacji to taka wisienka na torcie po peelingach kwasowych, czy maskach glinkowych. Mój hit! 
Używaliście któregoś z produktów? Jak to u Was jest z wykańczaniem kosmetyków? Buziaki, do następnego!

14 komentarzy:

  1. Musze przyznać, że właśnie podpatrzyłam sobie kilka fajnych rzeczy, dzięki
    Pozdrawiam, MAda

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestetg nie znam żadnego z tych kosmetyków, chociaż zastanawiałam się ostatnio nad tym olejkiem anwen i... chyba się nie skusze :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Maska Miya jest super, serum też bardzo fajne. Kiedyś sięgałam też często po tę maskę drożdżową do włosów
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Produkty do włosów od Bani Agafii oraz od Miya od dłuższego czasu chodzą mi po głowie, może w końcu się na coś zdecyduję.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe kosmetyki, znam te Miya i hydrolatow a Lynia od dawna mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Dusiiiak , Blogger