FAJNE RZECZY | STYCZEŃ '17

 Cześć kochani!

Styczeń zbliża się ku końcowi, a więc pasuje podsumować go w kilku fajnych rzeczach. Nie ma tego dużo, ale coś nowego dla mnie i bardzo fajnego. Nie miałam pojęcia, że ten początek roku minie aż tak szybko. Jutro nowy miesiąc, który też przeleci jak z bicza strzelił i marzec, czyli moje urodziny. Jeszcze troszkę. Myślę, że luty będzie mniej leniwym miesiącem niż styczeń, a więc może pod jego koniec w tej notce znajdzie się troszkę więcej rzeczy. Chcę jakoś fajnie rozpocząć kolejne dni i dlatego zaplanowałam dość ciekawe notki na przyszły czas. Jakoś mam teraz dużo pomysłów i jakiejś energii na ogarnianie wszystkich spraw związanych z blogiem, z czego tylko i wyłącznie możemy się cieszyć!

 Pierwszym ulubieńcem tego miesiąca jest ta piękna torebka od Zaful. Robiłam już z nią notkę, którą widzieliście pewnie jak śledzicie mojego bloga. Jest ona wykonana na styl torebek Chloe, które szaleńczo mi się podobają. Jednak ta daje całkiem radę. Na początku nie wiedziałam czy w ogóle będę jej używać, bo nie jest w moim jedynym, niezastąpionym kolorze czarnym, jednak ten przemówił do mnie całkowicie. Pasuje dosłownie do wszystkiego i już nie mogę doczekać się cieplejszych dni, kiedy będę mogła nosić ją częściej.

Kolejną perełką, jakby ubraniową są te przecudowne skarpety. Je też mogliście widzieć w notce o zimowym niezbędniku. Są przemilusie i bardzo cieplutkie. Chodzę w nich praktycznie cały czas odkąd je dostałam i mam zamiar zaopatrzyć się jeszcze w inne.

Z kosmetyków pierwszym ulubieńcem jest szampon do włosów Matrix total reults mega sleek. Działa na moje włosy niesamowicie. Z natury mam je dość puszące się, po myciu falowane i ogólnie każdy w inną stronę. Ten szampon super je wygładza, dzięki czemu rano, gdy się obudzę włosy są prawie proste. Nie puszą się i też są bardzo miłe w dotyku. Jeśli macie włosy podobne do moich, to bardzo polecam.

Totalną perełką tego miesiąca jest paletka I Heart Makeup Pink Fizzy. Na początku myślałam,że to nie moje kolory, lecz totalnie się w nich zakochałam. Przeważają tu cienie brokatowe, rozświetlające, które są niesamowite. Mają bardzo dobrą pigmentacje i łatwo się z nimi pracuje. Szykuje dla Was bardziej szczegółową recenzję tego produktu, więc dowiecie się czegoś więcej.

Następnym produktem pielęgnacyjnym jest matujący płyn micelarny BeBeauty z Biedronki. Używam go już dość długo, jednak teraz jego jakaś nowa wersja, właśnie matująca. Myślałam, że to nic takiego i nie będzie działał matująco, ale jednak. Nawet jeśli nie nakładacie makijażu, a przetrzecie nim twarz, ona jest zmatowiona. Oprócz tego oczywiście dobrze zmywa makijaż i nie podrażnia skóry.

Ostatnim kosmetycznym ulubieńcem jest tonik z serii liście manuka z Ziaji Polubiłam go głównie za to, że jest w spray'u i można nim fajnie odświeżyć cerę. Nie zauważyłam jakiegoś oczyszczania, jednak skóra jest bardzo przyjemna i odświeżona. Fajny produkt za niską cenę.

W styczniu tak się stało, że mam Wam do pokazania coś z jedzenia, a jest to malinowe crunchy, które dostępne jest w Lidlu. Chyba nigdy żadne musli nie posmakowało mi tak, jak to. Dla mnie teraz to śniadanie idealne i jem je tylko i wyłącznie z zimnym mlekiem. Najlepsze jest to, że w środku zawiera całe maliny. Pycha!

 I właśnie tak prezentowałyby się moje fajne rzeczy z tego miesiąca. Mało, bo mało, ale myślę, że coś komuś wpadnie w oko. Polecacie jakiś swoich ulubieńców? 

Buziaki, do następnego!