Jak to było z tą maturą? Czyli kilka zdań po prawie roku od maratonu.
Cześć kochani!
W końcu po dziewięciu miesiącach od matury zebrałam się do tego, żeby napisać ten post. Śmiało mogę stwierdzić, że po takim czasie już w pełni ukształtowałam swoje zdanie co do tego. Nauczyłam się, napisałam i zdałam. A jak to było od początku?
Oczywiście, że na początku matura była zmorą. Bałam się nadejścia tego dnia jak ognia. Wyobrażałam sobie to, jako coś naprawdę nieosiągalnego lub możliwego, ale tylko wtedy, kiedy uczysz się całymi nocami. No cóż, było strasznie, bo maturalnym tematem zaczęłam przejmować się dopiero w trzeciej klasie technikum. Późno powiecie. No cóż, naukę tak naprawdę zaczęłam dopiero w klasie maturalnej. Lepiej późno, niż wcale, prawda? Cieszę się, że opamiętałam się jeszcze kilka miesięcy przed maturą, bo z pewnością nie zdałabym. Był to naprawdę intensywny czas, bo tak naprawdę miałam zaległości z całej szkoły średniej, które trzeba było nadrobić w ostatniej klasie. Do tego jeszcze wtedy dochodziły egzaminy zawodowe. Wyobraźcie sobie jak było cudownie. Patrząc z perspektywy czasu, mimo natłoku nauki, miałam czas na wiele rzeczy. W miarę regularnie dodawałam posty tutaj, spędzałam czas ze znajomymi i chodziłam na siłownię. Także nie było aż tak źle. Z początkiem lutego zaczęłam wszelkie powtórki, ogarnianie lektur, tematów z matematyki, bo właśnie tego obawiałam się najbardziej. Czyli jak widzicie w trzy miesiące nauczyłam się tego, co tak naprawdę pozwoliło zdać mi maturę.
Co do materiałów maturalnych, bo głownie o to pytacie. Uczyłam się oczywiście trochę ze szkolnych podręczników, jednak repetytoria mnie uratowały. To z nich głównie miałam jakąkolwiek wiedzę i z nich też robiłam wszelkie notatki. Kupiłam też bardziej szczegółowe notatki od pewnej dziewczyny, które też były bardzo pomocne. Ważne, żeby nie skupiać się tylko na swoich materiałach, czasem warto skorzystać z pomocy innych. Najważniejsze było rozwiązywanie arkuszy z poprzednich lat. Tak naprawdę to jest najważniejsze, bo uczycie się schematu zadań (tak jak na przykład z matematyki) i mniej więcej wiecie co Was czeka. Właśnie mi ten schemat pomógł jeśli chodzi o matmę, bo inaczej z pewnością oblałabym. Zadania, zadania i jeszcze raz zadania. Jeżeli też macie duże problemy z tym przedmiotem, posiłkujcie się You Tube'm, Matemaks będzie Waszym królem do maja. No i jeszcze co do matematyki, myślę, że dużo dały mi korepetycje, podczas których najpierw rozwiązałam całą książkę z zadaniami maturalnymi (Nowa Era), a później arkusze. Nie liczyłam tylko na siebie i zawsze mogłam zwrócić się do kogoś z pomocą. Jeszcze zahaczając o You Tube, pomocne były wszelkie kanały z opracowaniami lektur i epok do matury z języka polskiego. Słuchałam ich do ostatniego dnia! Z angielskim nie miałam większych problemów, raz w tygodniu chodziłam na korepetycje, uczyłam się na bieżąco w szkole i rozwiązywałam arkusze, standard. Oprócz przygotowywania się do podstawy coś tam uczyłam się do rozszerzenia z geografii, ale tego nie było wiele. Do rozszerzenia z polskiego nie uczyłam się wcale, a zdałam lepiej niż podstawę.
Co do tego co myślę teraz o tym wszystkim, to może i nie ma się czym za bardzo stresować, jednak przygotować się trzeba. Wiadomo, bez jakiejkolwiek wiedzy napiszecie tyle, co nic. Głupotą jest mówienie, że "matura to bzdura", bo bzdurą nie jest, ale nie jest też czymś przez co zapadnie nam się życie, jeśli coś pójdzie z nią nie tak. Na spokojnie trzeba przerobić cały materiał i podejść do tego na luzie. Coś się uczyliście, więc tak naprawdę nie ma się o co martwić. Jeśli chodzi o mnie to przejmowałam się tym bardziej, bo od wyników matury zależało na jakie studia się dostane i czy w ogóle się dostanę. Takiego problemu nie mają ludzie, którzy nie planują już nauki po szkole średniej, bo wtedy jest pełen chill. Myślę, że każdy to musi przeżyć i wtedy stwierdzicie, że tak naprawdę nie było aż tak źle. Pierwszy dzień jest najgorszy, pamiętajcie. Później leci z górki.
Także jak widzicie po mojej historii, macie jeszcze dużo do czasu do tego, by wziąć się za naukę. Nie marnujcie dni, bo one uciekają szybciutko. Popłaci Wam to pięknymi wynikami w lipcu i cieszeniem się z wymarzonych studiów. Gwarantuje. Pozostaje mi życzyć powodzenia tegorocznym maturzystom. I pamiętajcie o tym, żeby się nie stresować, bo w życiu czeka Was jeszcze nie jedna sesja na studiach haha.
Napiszcie o swoich doświadczeniach i wspomnieniach związanych z maturą. Buziaki, do następnego!
W prawdzie matura dopiero za rok, ale miło przeczytać historię starszej koleżanki. Ja wybrałam liceum, więc jednak ta matura jest dla mnie ważna, bo po ukończeniu liceum i bez studiów pozostaję bez zawodu, ale wychodzę z założenia, że "Co będzie to będzie" i się nie stresuję jakoś bardzo. Na razie źle mi nie idzie, więc powinno być dobrze :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę powodzenia!
UsuńMatura to nie bzdura, fakt. Ale prawdą jest, że matura to jedna sprawa, a to co będziemy robić później i jak sobie radzić- druga;)) Matura nie jest najważniejszym egzaminem w naszym życiu. Samo życie właśnie nas wiele uczy..
OdpowiedzUsuńMój kanał
Blog ;)
Jednak jest wprowadzeniem w to dorosłe życie :)
UsuńJa mam maturkę dopiero za rok, ale teraz już się boję, kiedy o niej myślę. A jak z moją nauką i podejściem do niej, nie wiem, jak będzie, nie umiem się zmotywować do pracy i to może potem mieć swoje konsekwencje. Mam nadzieję jednak, że jakoś dam radę! Zwłaszcza, że chcę iść na studia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ Ślicznie wyglądasz!
zofia-adam.blogspot.com
Dasz radę na pewno. Odrobina motywacji i chęci, kluczem do sukcesu!
UsuńMi się maturka do niczego nie przydała ;p
OdpowiedzUsuńNie zawsze się przydaje :)
UsuńOj matura to odległe czasy! Wtedy matma nie była obowiązkowa. Zdawałam polski, angielski i rozszerzoną historię sztuki bo była mi potrzebna. Czy był stres? Nie, w Liceum Plastycznym uczyłam się przez 4 lata (trwa rok dłużej od zwykłego) i uznałam, że wystarczy. Wszystkie 3 przedmioty lubiłam, każdy przydał się na swój sposób ale najbardziej ten ostatni czyli historia sztuki bo dzięki niej dostałam się potem na Historię Sztuki z której potem zrezygnowałam na rzecz ASP gdzie ten właśnie przedmiot jest wykładany praktycznie do końca studiów.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby robić to, co się kocha :)
UsuńMiałam maturę jakieś 5 lat temu, było ciężko ale się udało. Na razie nie przydaje mi się do niczego. Może kiedyś pójdę na jakieś studia.
OdpowiedzUsuńJeszcze może się przyda!
UsuńJa się w sumie stresowałam jedynie matematyką, bo wszystkie maturki próbne pisałam tak na 30-32%, także ledwo ledwo, ale od stycznia zabrałam się za siebie i w maju napisałam na 68%. Reszta mi poszła całkiem spoko, dostałam się na wymarzone studia i byłam zadowolona z siebie :)
OdpowiedzUsuńBLOG
YOUTUBE
To jest właśnie najważniejsze!
Usuń