Jesień z Netflixem- serialowa aktualizacja
Cześć kochani!
Ostatnio podczas przeglądania bloga, przypomniałam sobie o mojej serialowej serii. Nawet nie przypuszczałam, że ostatni tego typu post pojawił się już ponad pół roku temu. Jak na moje tempo oglądania seriali to dość długi czas, bo trochę się tego uzbierało. Myślę, że taka aktualizacja to idealna porcja inspiracji, co do zajęć na długie jesienne wieczory. Mam nadzieję, że coś Was zaciekawi!
"O mnie się nie martw"
Na serial "O mnie się nie martw" trafiłam dość przypadkowo, tylko przez to, że pojawił się na Netflixie. Potrzebowałam na tamten moment czegoś lekkiego i oglądania takiego serialu przy "okazji", czyli podczas innych zajęć. O dziwo, miło się zaskoczyłam i mega wciągnęłam w fabułę. Historia jest lekka, przy czym bardzo ciekawa. Głowną rolę jaką odgrywa tutaj serialowa Iga Małecka, myślę, że nie mógł przypaść nikomu inneg, jak Joannie Kulig. Ma dwójkę dzieci z dwoma mężczyznami, byłego męża i średnie wykształcenie. Bilans niby dodatni, ale niełatwy. Jej kariera wplątuje się w otoczenie adwokackie, które powiązane jest praktycznie z każdym wątkiem serialu. Ogromnym plusem serialu, jest tu też rola Pawła Domagały, który bawi do łez (dosłownie). Aktualnie jestem przy końcu 7 sezonu, więc przede mną jeszcze 5, bardzo dłuuga produkcja. Nie jest to nic wymagającego, ale przyjemnie obejrzeć coś takiego na uwolnienie myśli. Ja polecam i dzięki temu, że jest na Netflixie, łatwo znajdziecie ten serial.
"Kalifat"
Serial został znakomicie zrealizowany. Świat Kalifatu ISIS poznajemy od strony uwięzionej przez terrorystów szwedki marzącej o ucieczce z Syrii, arabskich rodzin mieszkających w Szwecji, pracującego dla Kalifatu agenta oraz tropiącej go policjantki. Mamy więc do czynienia z kilkoma odmiennymi perspektywami. Ukazany w serialu został znakomicie konflikt pokoleń w rodzinach muzułmańskich. Młode szwedki o arabskich korzeniach pragną znaleźć moralne oparcie w zasadach radykalnego islamu. Snują plany wyjazdu do Kalifatu który objawia im się jako niemalże ziemia obiecana. Jeszcze bardziej podnoszący nerwy wątek to informacja, że ISIS planuje przeprowadzić serię zamachów w Szwecji na niespotykaną dotąd skalę. Szczerze powiedziawszy, żaden serial w ostatnim czasie nie wywołał u mnie takich nerwów jak Kalifat. Obejrzałam go w jakieś dwa, trzy dni i po obejrzeniu musiałam dosłownie dojść do siebie. Najbardziej w oczy rzuca się fakt, jak cała historia jest bardzo realistyczna. Tak wygląda życie wielu kobiet państw muzułmańskich, które myślę, że warto poznać.
"Emily w Paryżu"
Nie do końca rozumiem, dlaczego "Emily w Paryżu" zbiera aż tak negatywne opinie. Serial miał być naiwny, stereotypy wyolbrzymione, a fabuła bardzo prosta. Krótka piłka - to nie miało być przełomowe dzieło, które mogłoby konkurować z "klasykami gatunku". Według mnie świetnie spełnia swoją funkcję "poprawiacza humoru" - głównie dzięki temu, że jest uroczy, dość kolorowy i ciągle jestesmy bombardowani migawkami z Paryża. Dodatkowo obie strony (i francuska, i amerykańska) oberwały stereotypami - nie jest tak, że Amerykanie są super, a Francuzi zdziwaczeli. Serial do obejrzenia w jeden dzień, którego głównym atutem jest estetyka. Chociaż humor też moim zdaniem jest niczego sobie, bo nie jest wulgarny i co pięć sekund nie wlatują na ekran sceny erotyczne. I całkiem zgrabnie wpleciono nawiązania do "Plotkary" czy filmu "Diabeł ubiera się u Prady". Zachęcam do obejrzenia w długi jesienny wieczór, myślę, że się nie zawiedziecie.
"Nie ma jak w rodzinie"
Nie ma jak w rodzinie to amerykański serial animowany dla dorosłych, który został stworzony przez Netflix. Całość osadzona została w latach 70. XX wieku, w niewielkim miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Głównymi bohaterami jest rodzina Murphy – rodzice i troje dzieci. Podczas odcinków śledzimy tu ich życie, perypetie zawodowe, szkolne oraz obyczajowe. Serial jest wulgarny, bywa brutalny oraz słodko-gorzki. Z sezonu na sezon twórcy starają się nieść z odcinkami jakiś komentarz społeczny, jakąś myśl i przekaz, który opisuje zarówno tamte lata jak i czasy obecne. Najnowszy sezon Nie ma jak w rodzinie nie jest już też taki śmieszny jak pierwsze odcinki. Można odnieść wrażenie, że twórcy chcieli nas rozbawić wyłącznie wulgarnością i przemocą, a przecież wcześniej potrafili być dużo bardziej kreatywni. Mimo wszelkich zarzutów co do serialu (dlatego, że rzadko oglądam seriale animowane), Nie ma jak w rodzinie to serial wybitny. Fabuła osadzona w nieodległej przeszłości, pozwala z innej perspektywy spojrzeć na teraźniejszość.
"Dare me"
Dare Me to serial z pogranicza Riverdale oraz You. Akcja kręci się wokół dwóch przyjaciółek – Ady i Beth. Beth jest typową wredną dziewczyną i szkolną gwiazdą, tymczasem Addy cały czas żyje w cieniu swojej przebojowej przyjaciółki. Wszystko się zmienia, kiedy do miasteczka sprowadza się Colette French, nowa trenerka drużyny cheerleaderek. 28-letnia kobieta chce doprowadzić drużynę z małego miasta do zwycięstwa, ale napotyka opór ze strony nastolatek – zwłaszcza Beth, która przestaje być szanowanym kapitanem drużyny. Jednak Colette sprawnie manipuluje nastolatkami. Dare Me nie jest złą produkcją. Aktorzy dają radę, fabuła jest całkiem ciekawa. Problem w tym, że jest to serial mocno nierówny. Kiedy robi się absorbująco, to zaraz mamy do czynienia z niepotrzebną sceną albo niewiele wnoszącym dialogiem. To sprawia, że jeden odcinek (który trwa niecałą godzinę) strasznie się dłuży. A do obejrzenia jest ich (w tym przypadku aż) dziesięć. Gdyby tak twórcy skrócili Dare Me o połowę i zostawili tylko kwintesencję tego, co chcieli przekazać, to śmiało można by polecać ten serial.
Poznajemy Sydney, kiedy chodzi do szkoły średniej. Jest typową otsiderką, która nie radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami. Męczą ją wszystkie te rzeczy, które dla jej kolegów są istotne. Bycie sławnym w szkole, zdobywanie laurów na boisku czy imprezy, to zdecydowanie nie jest jej świat. Ma jedną przyjaciółkę – Dinę, z którą wiąże ją nietypowa relacja. Sydney próbuje uporać się z demonami przeszłości, które nieustannie ją męczą. Śmierć ojca, który powiesił się w ich piwnicy bardzo mocno oddziałuje na rodzinę rok po tym wydarzeniu. Sydney nie dogaduje się z matką, która pracuje po sześćdziesiąt godzin w tygodniu, żeby utrzymać rodzinę. Ponadto okazuje się, że wokół Syd zaczynają dział się dziwne rzeczy. Kiedy ta jest zła, przestraszona – kumulują się w niej różne negatywne emocje, nagle zaczyna poruszać przedmiotami. Dziewczyna nie do końca potrafi kontrolować ten dar, a wręcz przeciwnie – nie potrafi tego w ogóle. Serial To nie jest ok jest dosyć krótki, ponieważ pierwszy sezon ma tylko siedem odcinków, a każdy z nich nie liczy sobie więcej niż trzydzieści minut. Do połowy szóstego odcinka dałoby radę ten serial jeszcze jakoś wybronić. Post trauma i zespół stresu pourazowego przekazane z ojca na córkę jestem w stanie zaakceptować, jako wyjaśnienie poszczególnych wątków. Natomiast ten element paranormal, kiedy Sydney w ciągu sekundy jest w stanie za pomocą swoich mocy zdemolować pół biblioteki, nie trafia do mnie w ogóle. Szczególnie w kontekście jej ojca. Podsumowując serial To nie jest okey zapowiadał się naprawdę nieźle. Miało być w klimacie brytyjskiej perełki o nastolatkach The end of the fucking world a wyszło tak sobie. Fajnie i szybko obejrzeć te kilka odcinków, ale nie jest to coś wybitnego, co zobaczyć trzeba.
"Toy Boy"
Akcja serialu zaczyna się w momencie, gdy Hugo, jeden chłopców do wynajęcia, zostaje warunkowo zwolniony z odsiadywania kary pozbawienia wolności za zabójstwo męża jednej ze swoich klientek. Jego obroną postanawia zająć się pro bono renomowana kancelaria, która sprawę striptizera przydziela młodej i ambitnej prawniczce. Końcówka wbiła mnie w fotel. Kino na czasie, o odpowiedniej temperaturze, trzymające w napięciu przez wszystkie 13 odcinków, może za wyjątkiem kilku minut z finałowego. Wszystkie motywy hiszpańskiego kina poruszone i wielkie brawo, bo wyszło im to wybitnie. Na początku przeraziły mnie godzinne odcinki, jednak bardzo wkręciłam się w historię bohaterów. Uwielbiam hiszpańskie seriale i pewnie długo pozostanę im wierna.
"Teoria wielkiego podrywu."
Dwóch naukowców, Sheldon Cooper oraz Leonard Hofstadter, mieszka w jednym z budynków Pasadeny w Kalifornii. Ich życie od kilku lat wygląda tak samo. Oddają się nauce w każdej wolnej chwili, grają w gry komputerowe i nie przejmują się niczym. Sytuacja zmienia się kiedy pewnego dnia na przeciwko ich mieszkania wprowadza się reprezentantka płci pięknej - Penny. Serial jest zróżnicowany pod wzgędem humoru. Każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnicy prostego humoru będą mieli ubaw z rozmów Penny, pasjonaci nauki z tekstów Sheldona. Niepowtarzalny charakter mają również przyjaciele naszych naukowców: Howard i Rajesh. Serial polecam wszystkim ponieważ uważam że każdy znajdzie coś dla siebie.
Jestem ciekawa co już oglądaliście z podanych przeze mnie seriali. Dajcie znać, który Was zainteresował. Buziaki, do następnego!
Ostatnio jakoś bliżej mi do filmów niż do seriali, jednak zapiszę sobie nazwy twoich propozycji :)
OdpowiedzUsuńMoże akurat coś Ci się spodoba :)
UsuńTa Emily w Paryżu zainteresowała mnie!
OdpowiedzUsuńSuper, luźny serial :)
UsuńNie oglądałam żadnego z tych seriali ale chyba najbardziej ale chyba najbardziej podoba mi się Dear Me :)
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Fajny, krótki serial, więc może Ci się spodoba :)
UsuńZ zaprezentowanych seriali znam zaledwie jeden - pierwszy :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post, z pewnością będę do niego wracać w momencie poszukiwań nowych seriali do obejrzenia.
Pozdrawiam serdecznie!
Cieszę się, że post Ci się podoba!
Usuń"O mnie się nie martw" i "Big Bang Theory" oglądałam w telewizji, drugi jest o wiele lepszy :D
OdpowiedzUsuńNo i zaciekawił mnie ten "Kalifat, i widzę, że jest na cda :)
Właśnie Big Bang Theory muszę skończyć! :D
Usuń